Jak uszyć poszewkę na poduszkę? Problem mało zaawansowany, banalna
sprawa. Bierzesz kawałek materiału, składasz na pół i trochę, zszywasz
zakładkę (wersja najprostsza) i potem boki. Gotowe.
Wzięłam
kawałek materiału, akurat na sztruks padło, Maszyna się wściekła i po
półgodzinie walki zaczęła rozrzucać sztruksowe farfocle na lewo i
prawo. Nic to, mam tego materiału w przerażającym, różowym kolorze za
dużo i naprawdę nie wiem do teraz, jak z niego uszyć sobie spodenki.*
[*
gdy go kupowałam w okazyjnej cenie gdzieś w początkach zimy,
sprzedawczyni z szerokim uśmiechem stwierdziła, że to idealne będzie na
letnie krótkie spodenki. Prawda - skusiłam się na ten róż tylko ze względu
na cenę. Mit - już wiem, jak się szyje spodenki.]
W
tej jakże trudnej sytuacji postanowiłam różowość utylizować we
wszystkich formach, jakie tylko przyjdą mi do głowy. W końcu mam się
pozbywać materiałów, a nie tylko je chomikować.
Padło
na poszewkę. Wynalazłam jeszcze drugi kawałek sztruksowej szmatki, szarobury i
zmieliłam je razem. A nie, to przy następnej poszewce. Przy pierwszej
zszyłam kawałki z zakładką, o dziwo wyszedł nie dość, że kształt
poduszki, to jeszcze wymiary pasują! (-> pełen zachwyt!)
Żeby nie było nudno, dorzuciłam sobie kawałek koronki, który nigdzie indziej mi nie pasował. Wyszło beznadziejnie romantycznie:)
Za
drugim podejściem kratownica z przypomniała o sobie, bo właśnie walała
się pod ręką. A gdyby tak taką poszewkę uszyć? Hm... nadal tylko z
zakładką, zbyt dużo zabawy miałam już przy zszywaniu tych kwadratów. A
złożyć trzeba było paski na dwie strony poszewki. Maszyna raźno parskała
skrawkami, przeżuwając kolejne kawałki, a na koniec złośliwie połączyła
dwa pasy, nie sprawdzając wcześniej ułożenia kolorów. No co ja się z
nią mam!
[I ten brąz na zdjęciu jest w oryginale szary. I bury. Jakby co.]
Ale udało się spruć i doszyć od nowa.
Konieczne też było dołożenie czegoś na kształt podszewki, ponieważ
strzępki sztruksowe zalęgły się nie tylko w Maszynie, ale też na mnie, w
całym pokoju, oblepiły poduszkę (najmniej winną tej zabawy) i w ogóle
wydawało się w pewnym momencie, że do końca życia będę tym sztruksem
pluła.
Koniec końców są poszewki. Użytkowane
niemiłosiernie i powiem szczerze, że trwałość tego różu i jakość tego
sztruksu - są godne pozazdroszczenia:)
A ponieważ staram się pozbyć tych tkanin, czyli je uwolnić, dołączam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ann dziękuje za odwiedziny i opinie, a Maszyna zaprasza ponownie :)