logo

sobota, 7 czerwca 2014

Poszewkę uszyć raz!

Jak uszyć poszewkę na poduszkę? Problem mało zaawansowany, banalna sprawa. Bierzesz kawałek materiału, składasz na pół i trochę, zszywasz zakładkę (wersja najprostsza) i potem boki. Gotowe.
Wzięłam kawałek materiału, akurat na sztruks padło, Maszyna się wściekła i po półgodzinie walki zaczęła rozrzucać sztruksowe farfocle na lewo i prawo. Nic to, mam tego materiału w przerażającym, różowym kolorze za dużo i naprawdę nie wiem do teraz, jak z niego uszyć sobie spodenki.*

[* gdy go kupowałam w okazyjnej cenie gdzieś w początkach zimy, sprzedawczyni z szerokim uśmiechem stwierdziła, że to idealne będzie na letnie krótkie spodenki. Prawda - skusiłam się na ten róż tylko ze względu na cenę. Mit - już wiem, jak się szyje spodenki.]

W tej jakże trudnej sytuacji postanowiłam różowość utylizować we wszystkich formach, jakie tylko przyjdą mi do głowy. W końcu mam się pozbywać materiałów, a nie tylko je chomikować.

Padło na poszewkę. Wynalazłam jeszcze drugi kawałek sztruksowej szmatki, szarobury i zmieliłam je razem. A nie, to przy następnej poszewce. Przy pierwszej zszyłam kawałki z zakładką, o dziwo wyszedł nie dość, że kształt poduszki, to jeszcze wymiary pasują! (-> pełen zachwyt!)
Żeby nie było nudno, dorzuciłam sobie kawałek koronki, który nigdzie indziej mi nie pasował. Wyszło beznadziejnie romantycznie:)


Za drugim podejściem kratownica z przypomniała o sobie, bo właśnie walała się pod ręką. A gdyby tak taką poszewkę uszyć? Hm... nadal tylko z zakładką, zbyt dużo zabawy miałam już przy zszywaniu tych kwadratów. A złożyć trzeba było paski na dwie strony poszewki. Maszyna raźno parskała skrawkami, przeżuwając kolejne kawałki, a na koniec złośliwie połączyła dwa pasy, nie sprawdzając wcześniej ułożenia kolorów. No co ja się z nią mam!


[I ten brąz na zdjęciu jest w oryginale szary. I bury. Jakby co.]
Ale udało się spruć i doszyć od nowa. Konieczne też było dołożenie czegoś na kształt podszewki, ponieważ strzępki sztruksowe zalęgły się nie tylko w Maszynie, ale też na mnie, w całym pokoju, oblepiły poduszkę (najmniej winną tej zabawy) i w ogóle wydawało się w pewnym momencie, że do końca życia będę tym sztruksem pluła.



Koniec końców są poszewki. Użytkowane niemiłosiernie i powiem szczerze, że trwałość tego różu i jakość tego sztruksu - są godne pozazdroszczenia:)
 
A ponieważ staram się pozbyć tych tkanin, czyli je uwolnić, dołączam:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ann dziękuje za odwiedziny i opinie, a Maszyna zaprasza ponownie :)