Sowy powstały z szybkiego rysunku na tekturce, wycinki kawałków szmatek i pewnie wizji własnej, podpatrzonej w Google grafice. Ale nikt nie będzie krzyczał?!
Na środku powyżej pierwsza artystka, chyba najładniejsza. Wielkie ślepia dziwią się ludzkiej głupocie, wszechobecne kropki robią mętlik w głowie. Filcowe elementy przyszyte ręcznie, podobnie jak na drugiej sówce.
Ta została uszyta z resztek polaru (łatwa sukienka). Oczywiście z elementami filcowymi. Przyszytymi ręcznie.
Natomiast poniżej jest szybka nauczka, że proste i przyjemne rzeczy wcale nie muszą się prosto i przyjemnie szyć. Szczególnie wtedy, gdy w kółko się szyć nie umie.
Prawdopodobnie to spowodowało bunt Maszyny, która postanowiła się nie przyznawać do tego dzieła:
Oczka wyszyte Maszyną... no przyznacie... nie wyglądają. Czyli jednak takie szycie pozostaje w rękach...
I tak właśnie została przygotowana inna artystka. Według innego wzoru, całkowicie z filcu i przy długiej dłubaninie, a zdjęcia są po znajomości, bo ostatnia sowia sztuka była zamówionym prezentem na imieniny pewnej Marty.
Wszelkie sowy wypełnione zostały kulką silikonową, są ciut większe od dłoni i trzy z nich teraz siedzą sobie na półce, wyczekując przypływu inspiracji. Weny na skrzydła nie starczyło, więc ucieczkę mają z głowy...
fajniutkie mądre głowy :) takie przytulaśne i pełne optymizmu
OdpowiedzUsuńprzytulaśne na pewno :) chociaż jak na nie patrzę teraz, to trochę jakby przestraszone? :)
OdpowiedzUsuń