logo

sobota, 11 listopada 2017

Co stworzyłam, jak mnie nie było

Dobry wieczór,
szczególny niejako, bo za chwilę minie spooooro czasu, kiedy od szycia (i pisania o tym), gładko przeszłam do szycia i zdjęć. I tyle. A przecież szyć lubię. I pisać też. I na dowód tego pokażę Wam kilka rzeczy, które w międzyczasie powstały. Trochę też popiszę...

Rzecz szczególna również: zdjęcia są moje, prywatne na miarę czasów i nie ruszone zębem... poprawiania urod... czegokolwiek. Takie uszyte. Po prostu trzeba w nich zobaczyć wewnętrzną urodę kolejnych uszytków.;)

Na pierwszy rzut idzie rogal podróżny. Widziany w sieci jako bliski rzut na gładki ścieg, z dodatkiem żabek. Zanim dotarł do adresata, ten co prawda już z żabek wyrósł, ale cieszył się podobno tak samo, jak w czasie trwania miłości do płazów.


Podróżuje się z rogalem bardzo smacznie, podobnie sprawa wygląda ze snem. Hurra! Czyli młodemu facetowi można dogodzić choćby bielą i puchem. A to książę!


W planie mam więcej takich rogali. Albo podróży? Ale nie bójcie się, nie wszystkie będą w żabki...
Za to jak już nabrałam rozpędu i stwierdziłam, że trzeba wyjść do świata i czas na coś większego...

- Serio gadasz???

To znalazłam materiał, który idealnie pasuje do pewnej kobietki, zakochanej w nadrukowanej na bawełnie bohaterce. Na szczęście zdążyłam się zmieścić w czasie z tą miłością ;)


I powstała torba formatu A4, która świetnie mieści wszystkie kobiece, najbardziej na świecie przydatne i nieoczywiste rzeczy. Nawet kolorowe. I ma szerokie uszy, bo najbardziej nie cierpię wbijających się w ramię "cienizn".


Aha, remont, o którym może wspominałam?, trwa w najlepsze. Dalej. Stąd poszukiwania najlepszego kadru zakończone... - Czy mamy tutaj chociaż kawałek jasnej szmaty? bo białej ściany nie uświadczysz!? Za to znalazł się kawałek gościnnego materiału, z którego postanowiłam uszyć Helenę. Co niektórzy już ją widzieli, ale na pewno nie w takiej wersji...


Siedzi, nie marudzi, w wersji ostatecznej ma nawet twarz. I brwi. Ale to za chwilę. Bo w międzyczasie zużyła mi się moja opaska oczna do moich własnych słodkich snów. Musiałam prywatną zaślepkę sobie stworzyć od nowa. Tym razem wybrałam wersję luksusową [na szczęście na porannej gębce nie odbija się ta cała koronka].


No i git, śpi się dobrze, gumka trzyma, [lakier z paznokci już nie]. Dlatego rozbrykana dobrym snem, a sen to podstawa, wiadomo!, postanowiłam na prezent dla młodej gospodyni stworzyć zestaw kuchenny. Czerwień, biel, krata - czy może być lepiej? Noo, może, jak dodamy trochę fioletowej. Kraty. To było w wakacje, a komplet służy do dziś. Tak słyszałam.


Oczywiście rzucanie się na szycie lalek ma swoje plusy i minusy. Oglądam więcej pięknych zdjęć w sieci, podziwiam i patrzę jak cudnie to wszystko zrobione. I ja też tak już potrafię! Mistrzyni! Jak zszyte! Jak równo dopasowane! Jak...???


Dlatego wydaje się, że jednak pewnych rzeczy za szybko nie przeskoczymy. Sytuację na szczęście dało się uratować. Czekając na wenę twórczą, na tapetę wrzuciłam koty. Jakie koty są - każdy widzi:


Można głaskać, można tulić, nawet kokardki zmienić, jak komu przyjdzie ochota. A jak się zakłaczą na amen - można wyprać w pralce bez szkody dla kociego zdrowia.

- Wyprać???

I ostatnie etapy zaawansowania o których nie wiedzieliście. Bo i niby skąd, skoro tu, na blogu, cisza totalna od wszech czasów. Albo wszechczasów, bo to też rozpowszechnione. Pozdrowiłam więc Asie:


I, jakby co, w dalszym ciągu pozdrawiam, chociaż to tylko część tajnego planu. Kminiąc po godzinach jak zrobić to i owo, postanowiłam się zatroszczyć o Helenę, bo jednak: z głową na karku, czy w [...] [cztery litery!] - w obecnej porze roku może być jej trochę zimno, prawda? Dostała już pierwsze ciuszki, ale one jeszcze nie dostąpiły zaszczytu premiery zdjęciowej, więc pokażę tylko zryw obuwniczy. [ale brwi ma, serio!]


Założone ręce wyraźnie sygnalizują, co Helena sądzi o naszej współpracy. Ale powoli, powooooli, zrobi się! Tymczasem miałam do wykończenia [siebie, ale to przez te wszystkie otwory - potwory] większy napis, który dzisiaj pokażę Wam pierwszy raz. Tylko raz.


Widać wyraźnie, na jaką skalę zakrojona była akcja "Asia". Dużą, możecie wierzyć. I tym wielkim akcentem kończę na dziś. Zapewne były po drodze inne uszytki, ale nie wszystko jest w pamięci i na zdjęciach. Nie zamilknę też ponownie na wieki, bo właśnie się wygadałam za wszystkie czasy i... zamierzam jeszcze z tej możliwości skorzystać. ;)

2 komentarze:

  1. Eh, też mi się zdarza szyć, ale już nie napisać. Świetne uszytki, najbardziej podoba mi się Twoja torba.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Właśnie czasem starczy motywacji na szycie i zdjęcia, a już publikacja ich leży odłogiem. Ale na szczęście jest gdzie wracać ;)

      Usuń

Ann dziękuje za odwiedziny i opinie, a Maszyna zaprasza ponownie :)